Nie chyba, tylko na pewno. "Kacze opowieści" były o niebo lepsze. Były ponadczasowe i nie wpisywały postaci w stereotypowych nastolatków lat 80 - 90, jak to robi "Kacza paczka". To, co w "Kaczej paczce" robią Hyzio, Dyzio i Zyzio zupełnie nie pasuje do tych postaci takich, jakie znamy - tu za wszelką cenę chcą być "odjazdowi, wypasieni i nowocześni" i przeciwstawiać się "sztywniakowi" Donaldowi. Poza tym czołówka jest dziwna i animacja jest dziwna.
Siostrzeńcy rzucają takimi samymi slangowymi tekstami jak Jonathan Taylor Thomas, deklarują, że mają wszystko gdzieś, leżą na brzuchu, trzymają ręce w kieszeniach lub skrzyżowane, wzruszają ramionami, składają ręce za głowę - mową ciała pokazując "mam to gdzieś". Przeprowadzają dziwaczne eksperymenty, chcą być superbohaterami i brać udział w tajnych misjach - w żadnym wcześniejszym serialu wytwórni Disneya siostrzeńcy tacy nie byli. Brygada RR i Dzielny Agent Kaczor już prędzej. Co oni mają wspólnego z siostrzeńcami Donalda?
Taką negatywną tendencję w studiu Disneya było widać od czasów "Goofy'ego i innych". Młodzieżowa muzyka, slang, bycie "spoko", "ziomalstwo", Maks i jego ciemne okulary, deskorolka, fryzura, luźne ubrania - typowy dzieciak lat 90. "Kacza paczka" niestety pogłębiła tę tendencję.