Gratulacje dla Lee, chociaż trzymałem kciuki za mojego guru Spielberga. Oscar dla Stevena byłby wdzięcznym podsumowaniem jego kariery. Chłop ma w końcu już 67 lat na karku. Przyszłoroczna "Robokalipsa" pewnie nie będzie oscarowym filmem. Z drugiej strony Eastwood w wieku Spielberga dopiero się rozkręcał... Brawo Ang, jeszcze raz.
Tzn. ja nie lubię Ryana, listy Schindlera nie widziałem, ale nie o Oscary które dostał mi chodzi.. Chodzi mi o to, że jak Spielberg nakręci film, nawet kiepski i niczym się niewyróżniający, to i tak musi mieć nominację, bo nazwisko.
Szeregowiec Ryan to popis reżyserii w wykonaniu Spielberga, lądowanie na Normandi najlepszą sekwencja balistyczna ever. Oscar za reżyserie w pełni zasłużony, w sumie powinien i być za najlepszy film roku a dostał go Zakochany Szekspir, co z perspektywy czasu jest pomyłkom. Lista również w pełni zasłużyła na to co zdobyła.
http://www.filmweb.pl/person/Steven.Spielberg/awards
tak jak ktoś już ci to napisał, że za nazwisko to była nominacja jedynie dla Czasu wojny ale i tak nie nazwałbym go kiepskim film.
Lee niebezpiecznie się zbliża do "pierdyliarda".. Za znane nazwisko była tylko nominacja za "Czas wojny".
Nie bardzo wiem za co Lee dostał tego Oscara ? Za reżyserowanie sztormu ? A może Tygrysa. Większość zrobili za niego montażyści i twórcy efektów specjalnych.
Za naszpikowanie symboliką z pozoru familijnego filmu, który nie jest taki łatwy w odbiorze wbrew pozorom. Za zgrabne utrzymywanie napięcia podczas gdy 3/4 filmu dzieje się w jednym miejscu, na łódce. Za stworzenie filmu oryginalnego, dającego do myślenia.
Widzę obrońca Anga Lee. Filmów oryginalnych znam mnóstwo i też zgrabnie trzymają napięcie, co ciekawe reżyserzy nie zostali nagrodzeni Oscarem.
Może przykłady? Bo równie dobrze mogę powiedzieć, że znam miliard oryginalnych filmów i żaden nie równa się z "Życiem Pi".
Goście od efektów to mimo wszystko "narzędzia". Przecież nie tworzą tych efektów według własnego widzimisię ("O, tutaj by się przydał jakiś sztorm. A może wsadzimy do filmu tygrysa"). To przecież reżyser odpowiada za ich znaczenie w filmie i od niego zależy, czy film posłuży do pokazania efektów specjalnych, czy to efekty będą dopełnieniem filmu. Reżyser (przynajmniej w dzisiejszych czasach) czuwa też nad filmem na etapie montażu. Nie powierza przecież najważniejszej sprawy innej osobie. Tzn. powierza, ale nie całkowicie. No i ostatecznie to reżyser odpowiada za finalny obraz filmu. To dzięki Jacksonowi, a nie ludziom od efektów "Władca Pierścieni" wygląda tak, jak wygląda. Tak samo Louis Leterrier jest odpowiedzialny za produkt pt. "Starcie tytanów". To nie wina gości od efektów.